Wszystkie zespoły Franka Fariana

Niewielu jest ludzi w świecie muzyki rozrywkowej, mających tak szerokie wpływy jakie miał Frank Farian. Przez niemal trzy dekady kreował nowe składy tworzące wielkie przeboje muzyki tanecznej, produkując przy tym nieco skandalu i trochę kiczu.

Postać Fariana była tutaj przywoływana przy okazji tekstu dotyczącego ogólnego zjawiska jakim była muzyka eurodance. W związku z tym, że większość najważniejszych dla gatunku zespołów wyszła spod igły niemieckiego producenta i menadżera, można powiedzieć, że Frank Farian jest papieżem eurodance i cesarzem sukcesu. Jest wielce prawdopodobne, że na ostatniej twojej imprezie „zagrała” któraś z tych grup. Gdzieś tam pomiędzy Popkiem i Pitbullem.

Boney M. Na dźwięk tej nazwy już dudni w uszach „Daddy Cool” albo „Rasputin”. Wszystkie inne zespoły, wykonujące disco w latach siedemdziesiątych, mogą opalać się w blasku tej grupy nawet po wielu latach. Boney M. powstało w 1976 roku w RFN i właściwie funkcjonuje do dziś, choć ich złota era skończyła się mniej więcej w 1984 roku, kiedy Bobby Farrell został na pewien czas usunięty ze składu. Tworząc tę formację Farian działał według metody, którą po wielkim sukcesie stosował niemal za każdym razem – muzycy egzotycznego pochodzenia, świeży, taneczny, porywający bit, lekkie (wręcz banalne) teksty i dobrej jakości produkcja nastawiona na zysk. Ten ostatni czynnik został dość daleko posunięty – w nagraniach często brali udział goście, śpiewał także sam menadżer, czego z resztą nie ukrywano.
Skład koncertowy, uznawany za oficjalny, stanowili sami czarni muzycy: Liz Mitchell, Maizie Williams, Marcia Barrett i Bobbie Farrell – były marynarz i DJ pochodzący z Aruby słynący ze swojego stylu tanecznego. Farell, oprócz tańca na scenie, nie udzielał się wokalnie. W późniejszych latach istnienia grupy muzyk użył swojego głosu w kilku utworach, jednak nie zaważyły one na dalszych losach Boney M.

Eruption. Zespół powstał w Wielkiej Brytanii w 1974 roku, czyli na dwa lata przed Boney M. Eruption zostało zauważone przez Fariana podczas ich trasy w RFN (wtedy oczywiście istniały dwa państwa niemieckie). Dzięki temu zespół związał się z wytwórnią Hansa Records z Berlina, grał wspólne trasy z Boney M. (jako support) i nagrał przebój „One way ticket”, który w rzeczywistości… jest coverem. Konia z rzędem temu, kto zna oryginał (!)
Istnieje takie prawdopodobieństwo, że Eruption zainspirowało Fariana do założenia Boney M. Ich wizyta w zachodnich Niemczech przypadła tuż przed powstaniem „boneyów”, a w składzie występowali muzycy o podobnym pochodzeniu, wyglądzie i predyspozycjach jak w zespole stworzonym później przez menadżera.
Far Corporation. Lata 1985-1994. Najdziwiniejszy zespół w tym zestawieniu. Nazwa to skrót od „Frank Farian Corporation”. Dobrze, że uległa takiej modyfikacji. Choć i tak brzmi pretensjonalnie, to przynajmniej nie zdradza cynizmu założyciela. W składzie FC znaleźli się muzycy znani z Toto (m.in. Steve Lukather!) i wykonywali kiczowate, pseudo-rockowe ballady, które brzmiały nienaturalnie i plastikowo. Zero polotu i finezji, z czego pewnie zdawał sobie sprawę sam Farian, bo w międzyczasie zestawił nową, bardziej sukcesogenną grupę.

Milli Vanilli. Fala sukcesu wyrzuciła Boney M. na brzeg, a Far Corporation wciąż nie osiągało zamierzonego celu. W 1988 powstało więc Milli Vanilli. Ich muzyka była świeża, przyjemna i wpisywała się bardziej w ramy soulu, albo czegoś w rodzaju soul’n’popu. W każdym razie bardziej do posłuchania i wyluzowania niż dzikich harców na dyskotece. Grupa wydała album „All Or Nothing”, z którego pochodzi np. „I’m gonna miss you”. Farian posuwa się jednak za daleko i początkowo ukrywa fakt, że na płycie nie śpiewa ten sam duet, który słuchacze znają z teledysków i zdjęć. Mistyfikacja wychodzi na jaw, gdy 1990 roku zespół otrzymuje Grammy w kategorii „najlepszy nowy artysta”. Po wpadce nagroda została odebrana, a zespół rozwiązany. W ten sposób Farian ma na swoim koncie jedno z największych oszustw w historii muzyki rozrywkowej. Mimo prób wskrzeszenia Milli Vanilli we właściwym składzie, nie udało się już odzyskać dobrego imienia. Ponadto, w wyniku skandalu, Rob Pilatus – członek „fałszywego” duetu – przedawkował narkotyki, co doprowadziło do jego śmierci w 1998 roku.
Milli Vanilli prezentowało najwyższy poziom artystyczny spośród wszystkich zespołów założonych przez Fariana. Grammy była słusznie przyznana i dziwi fakt, że menadżer podjął tak absurdalną decyzję, mając z reguły dobrą intuicję i przede wszystkim spore doświadczenie. Być może MV byłoby dziś cenioną grupą z renomą godną Boney M.

La Bouche. fr. „Usta”. Jeden z ważniejszych zespołów w nurcie eurodance. To także, obok Boney M. i Milli Vanilli najważniejsze „dzieło” Franka Fariana. Grupa powstała w 1994 roku i z przerwą po między latami 2002-2007 działa do dziś, chociaż nie cieszy się już rozgłosem.
W składzie znalazł się Amerykanin Lane McCray, który zjawił się w Europie jako żołnierz U.S. Army. McCray zajął się partiami rapowanymi. Melanie Thornton, też z USA, przyjechała do Niemiec w 1992 roku i tam zamieszkała. Gdy popularność eurodance i samego La Bouche zaczęła spadać, wokalistka zajęła się karierą solową i szło jej całkiem nieźle. Niestety, zginęła w 2001 roku w katastrofie lotniczej.
Lotnictwo w jakiś stopniu od początku było związane z La Bouche. McCray, będąc żołnierzem, służył w siłach powietrznych. Ostatni album Thornton, wydany kilka miesięcy przed tragiczną śmiercią, nosił tytuł „Ready to fly„. Nawet na tak lekkiej muzyce ciąży czasem zły omen.
Le Click. Zespół powstał rok przed La Bouche i właściwie można powiedzieć, że obie grupy są bliźniaczymi tworami. Do tego stopnia, że obie nazwy zostały zaczerpnięte z tego samego języka. Co więcej, „Tonight Is The Night” zostało nagrane z udziałem Melanie Thornton (sic!). Z czasem La Bouche stało się zespołem lepiej prosperującym, więc Le Click zostało rozwiązane.
No Mercy. W roku 1996 Farian zakłada kolejny skład, tym razem zestawiony z młodych mężczyzn latynoamerykańskiego pochodzenia. Klipy przedstawiają amerykańskie widoczki i… w sumie nic poza tym. Być może była to próba ekspansji eurodance na Stany Zjednoczone, ale skutek był mizerny. Dziś od czasu do czasu pojawiają się w programie „Jaka To Melodia?” żeby zagrać „Where do you go” z playbacku.

MW